środa, 4 lipca 2012

Żyrafa - królową zwierząt :)

Odpoczywamy w drodze na Maciejową. Pięknie tam za nami prawda :) ?
Jeśli macie sprawdzone miejsca i pomysły na spędzenie wolnego czasu z dzieckiem to zachęcam do odwiedzenia stronki mojej mentorki Moniki ---> http://wswieciezyrafy.blogspot.com/2012/07/wakacje-z-dzieckiem.html?showComment=1341400320514#c5401277213987205231.
Jeszcze parę słów o blogu wswieciezyrafy.blogspot.com. Uwielbiam tego bloga bo jest pisany przez Mamę dla nas - rodziców abyśmy spojrzeli na rodzicielstwo z innej perspektywy- szerszej i bardziej świadomej. Wiele postów pozwoliło mi zrozumieć moje problemy, wątpliwości i lęki związane z wychowaniem małego człowieka. Ale też budujące jest czasami wrażenie, że to co pisze Żyrafa-Monika już od dawno stosuję w swoim domu. Mam wtedy satysfakcję, że moja intuicja jako rodzica nie zawodzio i empatyczne spojrzenie na dziecko i bycie z nim tu i teraz - naprawdę ma bardzo dużą MOC :) Moniko kochana dziękuję Ci jeszcze raz z całego serca za trud jaki wkładasz w pisanie bloga bo dzięki niemu już niejedno struchlałe serce Matki otrzymało wskazówki i siłę do dalszej walki z własnymi słabościami.

piątek, 16 marca 2012

Wiosna ach to Ty :))))

Czuję świeżość ... Uwielbiam wiosnę za tą świeżość - to moja ulubiona pora roku :) Głównie przez te kwitnące drzewa, łąki, radosne słońce już od rana - aż chce się żyć !!! Dlatego wziełam ślub na wiosnę - aby rocznice świętować w takiej scenerii... 
Ale nie o tym, dziś na szybko, kulinarnie -  przedstawiam wiosenną pastę do chleba. Zrobiłam ją z tego, co akurat znalazłam w lodówce i wyszła smakowicie. Oczywiście do niemal każdej potrawy, tej również dodaję świeże zioła, bo jestem od nich uzależniona. Hodowlę mam na oknie w doniczkach - ten zapach i aromat nie równa się z suszem. Polecam :)
Na balkonie niedługo mam zamiar zasiać pomidorki cherry - już nawet kupiłam nasiona i ziemie. Na jesień rusza produkcja ketchupu ;))))


Składniki:
2 wiejskie jaja ugotowane na twardo
1 cebulka dymka
2 rzodkiewki
1 plasterek szynki
1,5 łyżeczki dobrego majonezu (ja używam tylko Hellman's Babuni)
świeże zioła - pietruszka, bazylia, tymianek (te akurat hoduję na oknie, ale Wy eksperymentujcie z innymi)


Żółtka jaj rozgniatam widelcem, białka i rzodkiewkę trę na grubych oczkach. Cebulę, zioła i szynkę kroję. Wszystko mieszam z majonezem i już.  Kolorowa, smaczna i zdrowa :) 

środa, 14 marca 2012

O "babcinych dzieciach" ...

Jestem świeżo po przeczytaniu książki pt " Moje dziecko mnie nie słucha" autorstwa Andrzeja Samsona. Wiem, że sam autor jest zgoła kontrowersyjną osobą, ale treści zawarte w owej lekturze bardzo mnie wciągnęły i otworzyły oczy na różne aspekty związane z wychowaniem dziecka. Jeden z rozdziałów przykuł moją uwagę na dłużej i o tym chcę napisać. A konkretnie chodzi mi o tzw "babcine dzieci". Jest to określenie dziecka, które jest wychowywane w domu przez nadopiekuńczą mamę lub babcię. Najczęściej to jedynak lub najmłodsze z rodzeństwa. Atmosfera w której wychowuje się takie dziecko jest naszpikowana ograniczeniami, zakazami i ogólnie można by rzec - maluch nie ma przestrzeni do własnej aktywności. Ta przejaskrawiona ostrożność ze strony opiekunek wynika z obawy o bezpieczeństwo, braku czasu lub energii na podążanie za potrzebami dziecka: Mama musi posprzątać, zrobić obiad ( Mama: Synuś - posiedź chwilę i się pobaw, bo mamusia musi powiesić pranie), (Babcia - Wnusiu - nie biegaj tak, bo babcia nie ma siły za tobą biegać- siądź przy mnie i poczytajmy książeczkę),  i z pewnością zerową wiedzą na temat potrzeb rozwojowych dzieci w tym wieku. No więc, dziecko wychowujące się takim domu przez parę lat - uczy się pewnego rodzaju schematów zachowań. Następuje pozytywne wzmocnienie poprzez pochwały i nagrody w postaci zainteresowania dorosłych gdy dziecko jest spokojne, nie absorbuje zbytnio uwagi i jest "grzeczne". Takie dziecko w wieku przedszkolnym dobrze się czuje w towarzystwie dorosłych - sludny, czysty, cichy, recytujący wierszyki i żądny pochwał. Za to źle w towarzystwie grupy rozbieganych rówieśników, które bawią się, często rywalizując. "Babcine dziecko" nie umie odnaleźć się w takiej społeczności, nie umie zaimponować innym dzieciom i bawić z innymi. Tu panują inne priorytety - zwinność, szybkość, siła - zdolności ruchowe. Szybka asymilacja i wspólny język to cechy przeciętnego przedszkolaka. O akceptacje w przedszkolu trudno. Na pewno dzieci, które są "inne" lub które wyróźniają się czymś na tle innych są "ciężkostrawne" dla grupy.  A tak właśnie postrzegane jest "babcine dziecko" z tym swoim wewnętrznym spokojem - mało charakterystycznym dla tego wieku. Dziecko, które jest odtrącane - czuje lęk, bezradność, jest zdezorientowane i w stresie. Przecież w domu jest pupilem ... Takie dziecko w sytuacji stresu reaguje nadpobudliwością ruchową - w przedszkolu nie umie się skupić na jednej czynności, przeszkadza innym w zabawie, nie umie się z nikim wejść w relacje, reaguje płaczem w błahych sprawach. Potrzeba dużo czasu aby ten proces odwrócić, by dziecko znów mogło być dzieckiem, a przestało być "starym malutkim". Jego naturalna ciekawość świata i niespożyta energia byla przecież przez parę lat tłamszona i ograniczana. Nie dopuśćmy do takich sytuacji!  Pokazujmy świat naszym małym odkrywcom i nie wyręczajmy ich we wszystkim. Najlepiej by same i namacalnie, niemalże empirycznie doświadczali wszystkich sytuacji życiowych. Jest to związane z większym bałaganem, czasem jakąś szkodą domową, ale obserwowanie procesu nauki, a później umiejętności wprowadzonych w życie to ISTNA Przyjemność i duma dla rodzica. Tym sposobem moje dziecko chodziło już w 11 miesiącu, spało w swoim pokoju przed ukończeniem roku, samo jadło łyżeczką w wieku 14 miesiącu, itp. Nie chcę brzmieć jak jakaś wyrocznia, bo przecież dopiero uczę się macierzyństwa, ale mając wiedzę na temat rozwoju dziecka - łatwiej i ciekawiej nam będzie poprowadzić swój Skarb przez dzieciństwo. 

środa, 29 lutego 2012

Różne odcienie macierzyństwa



Macierzyństwo zmienia kobietę. Mężczyznę zapewne również, ale to co przeżywają wewnętrznie to wiedzą najlepiej tylko Oni sami. Kobiety przez całe życie zmagają się z wpływem hormonów na ich samopoczucie. A w trakcie i po porodzie następuje dosłownie ich eksplozja. Oczywiście każda kobieta przeżywa to na swój sposób, zależy to od jej wrażliwości i podatności na działanie hormonów. Gdy byłam w ciąży, decyzja o karmieniu piersią była mi obojętne. Nie chciałam karmić za wszelką cenę, ani też nie byłam zagorzałą przeciwniczką. Zmieniło się to dopiero gdy zalała mnie fala miłości podczas naszego z Olkiem pierwszego spotkania. Mam swoją teorię, popartą póki co swoimi doświadczeniami: karmienie piersią i związany z tym wyrzut prolaktyny i oksytocyny zmieniły mnie do tego stopnia i nasunęły zasłonę na oczy, że widziałam mało co, poza Olkiem. Wszystko kręciło się wokół dziecka i na dodatek tak ściśle, że w sumie niczym się nie różniłam od kobiety ciężarnej. Po prostu nadal byliśmy 2 w 1. Na pewno znaczenie ma też fakt, że jest to pierwsze dziecko. Już teraz widzę, że mam o wiele więcej dystansu i nad drugim dzieckiem nie będę się już tak rozczulać. Zdałam sobie z tego sprawę z tego mojego „zaślepienia w dziecko”, dopiero wtedy, gdy zakończyłam laktację. Nastąpiło „przecięcie pępowiny” po raz drugi. Ta swoista intymna więź, która mnie łączyła z dzieckiem została przerwana. Ale o dziwo ani Olek ani ja nie odczuliśmy tego negatywnie, wręcz przeciwnie. Po prostu przeszliśmy łagodnie do następnego etapu. Dodam jeszcze, że w trakcie laktacji, gdy miałam wizje jej zakończenia, to jawiła mi się ona jako koniec świata lub kompletna katastrofa zakończona brakiem kontaktu i więzi z dzieckiem. Ulga jaką odczułam, można porównać do odkrycia SIEBIE sprzed ciąży. Znowu jestem sobą, mam swoje pasje, zainteresowania, Życie. Już nie jestem karmicielką, osobą bez której dziecko nie przeżyje. Znikła część odpowiedzialności, która była jakimś piętnem w mojej głowie.
Coś mi zostało po tamtym okresie i podejrzewam, że każda mama ma tą nadzwyczajną wrażliwość na krzywdę dzieci. Teraz nie mogę spokojnie oglądać reklam w których chore dzieci proszą o sms-a. Nie ma siły – muszą polecieć łzy.
To moje subiektywne spojrzenie na ten temat .Ciekawa jestem jak to było w Waszym przypadku J
Nadal wersja 2w1 ;) 

czwartek, 23 lutego 2012

Szybko i smacznie czyli przyrządzamy Tartę


Jednym z moich ulubionych dań jest Tarta. Przyrządzam ją dość często i na różne okazje. Część moich znajomych dobrze ją zna bo pojawia się u nas na domówkach. Ma ona tą przewagę nad pizzą, że równie dobrze smakuje na zimno. Tarta składa się z trzech stałych składników: ciasta, sosu jajeczno-śmietanowego i farszu. Ja preferuję farsze warzywne.
U mnie w domu najczęściej jada się tartę z brokułami, szpinakiem, kalafiorem, oliwkami i suszonymi pomidorami i cukinią. Ale można dodać co nam zaproponuje apetyt, pomysłów jest multum.
Podejrzewam, że tarta gości na Waszych stołach już od dawna, ale dla tych co nie znają tego francuskiego przysmaku na zachętę podaję powody aby spróbować ją przyrządzić :
Tarta :
jest szybka i prosta w przygotowaniu
dobrze smakuje na słodko i z warzywami
można ją jeść na ciepło i zimno
jest bardzo sycąca noi pyszna J

Stałym elementem tarty jest ciasto, które jest banalnie proste w przygotowaniu i nawet mój niezdarny braciszek potrafiłby go przyrządzić. Zresztą nie chodzi o to, aby wyrabiać go  godzinami, wręcz przeciwnie – trzeba jak najszybciej połączyć składniki, tak aby powstała kulka. Mogą pozostać grudki masła. Jeśli chcę aby ciasto nabrało śródziemnomorskiego aromatu dodaję do niego łyżeczkę ziół prowansalskich – takie ciasto przyrządzam do nadzienia z czarnych oliwek i suszonych pomidorów.

Składniki Ciasta (na formę o średnicy 29cm)
1,5 szklanki mąki pszennej
125 g masła (pół kostki)
1 łyżka oliwy z oliwek
¼  szklanki zimnej wody
szczypta soli

Wyrobione ciasto - którego zrobienie nie zajmie nam więcej niż 5 min – kładę na wytłuszczonej formie i ugniatam palcami na całej powierzchni (można go rozwałkować) aż po brzegi. Następnie wkładam do lodówki na godzinę, jeśli się spieszymy wystarczy 0,5 h.

Następnie przygotowuję Sos, potrzebne będą:
½ szklanki śmietany 12% lub 18%
¼ szklanki mleka
½ szklanki startego żółtego sera
2 jajka
sól, pieprz, przyprawy (zioła prowansalskie, czosnek granulowany, vegeta, itp)

Roztrzepane jajka łączę z pozostałymi składnikami.



Warzywa przed wyłożeniem na ciasto należy wcześniej zblanszować.
Ja przedstawiam dziś przepis na tartę ze szpinakiem. Do tego celu używam szpinak rozdrobniony Hortex-u, a w lecie świeżego szpinaku.
Na łyżeczce masła podsmażam go na patelni, dodaję 2 ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę, przyprawiam solą i pieprzem dość sporo, gdyż ma on raczej nijaki smak. Po 3 minutach ściągam z ognia.





Ciasto można wcześniej włożyć do pieca na 5 min aby się trochę przypiekło. Następnie wykładam farsz, zalewam sosem jajeczno-śmietanowym i do pieca ponownie – tym razem na 35-45 min w temp 200 st C.

Tak wygląda efekt końcowy




Ponieważ nie lubię się rozdrabniać, razem z obiadem dla nas „dorosłych”, przy okazji przygotowuję coś na Olka. W tym wypadku część szpinaku z patelni odkładam dla niego i łączę z ugotowaną kaszą jaglaną plus odrobina majonezu dla smaku.




Tym prostym sposobem mam obu panów zadowolonych i najedzonych, a ja satysfakcję, że zjedli zdrowo i smacznie.  

wtorek, 21 lutego 2012

Ufo na ziemi czyli świat oczami dziecka


Mam w domu żywe srebro w postaci 16-sto miesięcznego synka. Do niedawna jego wzmożony przejaw ruchliwości powodował u mnie wyższe ciśnienie krwi oraz irytacje połączoną z klnięciem pod nosem. Nie trudno się dziwić, kiedy prawie cały dzień spędzałam na bieganiu za dzieckiem w celu uniknięcia nieszczęśliwego wypadku. Wydawało mi się, że syn robi mi na złość, ponieważ im bardziej czegoś zabraniałam, tym on bardziej tego chciał. Dodatkowo interesowały go wyłącznie niebezpieczne przedmioty czy urządzenia, a dwa wielkie pudła z zabawkami leżały odłogiem. Myślałam: Co za dziwne dziecko ! Czemu nie chce się bawić klockami albo autkiem tylko wchodzi na krzesło, próbuje szturchać palcem w gniazdku elektrycznym, ściąga ze stołu sztućce, otwiera szuflady, rzuca buletką, itp przykładów można mnożyć wiele.
Aż w końcu mnie olśniło – spojrzałam na świat oczami dziecka. Empatia – to była odpowiedź. Wyobraźcie sobie, że ktoś wsadza Was w rakietę kosmiczną i lądujecie na obcej planecie na której panują obce Wam zasady, Oni mówią w dziwnym języku, wszystko jest inne niż to, co znaliście do tej pory… Autochtoni tej krainy wydają się być przyjaźnie nastawieni, próbują nawet pokazywać Wam ten nowy świat, jednak gdy Wy sami próbujecie poznać go na własną rękę, Oni zaczynają się denerwować, krzyczeć i odciągać nas siłą. Nie wiemy czemu się złoszczą – przecież nic złego nie zrobiliśmy, chcemy tylko samodzielnie sprawdzić jak działają panujące tu reguły. Im bardziej Oni Wam tego zabraniają, tym bardziej Wy chcecie to poznać. Zakazany owoc smakuje najlepiej – czyż nie?
Naturalną potrzebą dziecka jest eksploracja świata. Niestety czasem za cenę siniaka czy zadrapań. W ten sposób maluch uczy się Naszego świata, który dla niego jest jeszcze obcym, nieoswojonym kosmosem.
W domu stosuję zasadę: Zmęcz dziecko, zanim Ono zmęczy Ciebie. Jest to idealna metoda dla rodziców „żywych sreber”. Pomysły na ruchowe zabawy z dzieckiem będą w przyszłych postach J

A to mój urwis jak się zmęczy ;)


Dylematy porannej mamy

Co zrobić dziecku na śniadanie? Odpowiedź jest prosta : kanapki, jajecznica, parówki, twarożek, płatki z mlekiem itd. Problem pojawia się gdy dziecko jest alergikiem lub ma skazę białkową. I wtedy jadłospis takiego łasucha kurczy się w zastraszającym tempie. Nabiał odpada i wtedy pozostaje wędlina, dżemy i warzywa. Wbrew pozorom, to nie jest taki ubogi zestaw. Pod tymi trzema hasłami kryje się rozmaita ilość przepisów i sposobów na śniadaniowe uczty. Będę co jakiś czas dzieliła się pomysłem na śniadanie dla alergika.
Dziś przedstawiam przepis na smakowitą PASTĘ Z AWOKADO. Potrzebne będą:
1 awokado
2 ząbki czosnku
sok z cytryny lub limonki
sól
pieprz (najlepiej biały)
żółtko jajka wiejskiego ugotowane na twardo rozdrobnione (opcjonalnie)
2 łyżeczki dobrego majonezu (opcjonalnie)


Awokado rozdrabniamy widelcem i łączymy z wszystkimi składnikami aby powstała gładka masa, którą następnie smarujemy chleb - najlepiej razowy.
Ja dodaję na wierzch kiełki lucerny lub soi - smakuje świetnie nie tylko Olkowi :)






Polecam ten przepis ze względu na jego wartości odżywcze w porze zimowej gdy panuje ogólny deficyt świeżych aromatycznych warzyw.