środa, 29 lutego 2012

Różne odcienie macierzyństwa



Macierzyństwo zmienia kobietę. Mężczyznę zapewne również, ale to co przeżywają wewnętrznie to wiedzą najlepiej tylko Oni sami. Kobiety przez całe życie zmagają się z wpływem hormonów na ich samopoczucie. A w trakcie i po porodzie następuje dosłownie ich eksplozja. Oczywiście każda kobieta przeżywa to na swój sposób, zależy to od jej wrażliwości i podatności na działanie hormonów. Gdy byłam w ciąży, decyzja o karmieniu piersią była mi obojętne. Nie chciałam karmić za wszelką cenę, ani też nie byłam zagorzałą przeciwniczką. Zmieniło się to dopiero gdy zalała mnie fala miłości podczas naszego z Olkiem pierwszego spotkania. Mam swoją teorię, popartą póki co swoimi doświadczeniami: karmienie piersią i związany z tym wyrzut prolaktyny i oksytocyny zmieniły mnie do tego stopnia i nasunęły zasłonę na oczy, że widziałam mało co, poza Olkiem. Wszystko kręciło się wokół dziecka i na dodatek tak ściśle, że w sumie niczym się nie różniłam od kobiety ciężarnej. Po prostu nadal byliśmy 2 w 1. Na pewno znaczenie ma też fakt, że jest to pierwsze dziecko. Już teraz widzę, że mam o wiele więcej dystansu i nad drugim dzieckiem nie będę się już tak rozczulać. Zdałam sobie z tego sprawę z tego mojego „zaślepienia w dziecko”, dopiero wtedy, gdy zakończyłam laktację. Nastąpiło „przecięcie pępowiny” po raz drugi. Ta swoista intymna więź, która mnie łączyła z dzieckiem została przerwana. Ale o dziwo ani Olek ani ja nie odczuliśmy tego negatywnie, wręcz przeciwnie. Po prostu przeszliśmy łagodnie do następnego etapu. Dodam jeszcze, że w trakcie laktacji, gdy miałam wizje jej zakończenia, to jawiła mi się ona jako koniec świata lub kompletna katastrofa zakończona brakiem kontaktu i więzi z dzieckiem. Ulga jaką odczułam, można porównać do odkrycia SIEBIE sprzed ciąży. Znowu jestem sobą, mam swoje pasje, zainteresowania, Życie. Już nie jestem karmicielką, osobą bez której dziecko nie przeżyje. Znikła część odpowiedzialności, która była jakimś piętnem w mojej głowie.
Coś mi zostało po tamtym okresie i podejrzewam, że każda mama ma tą nadzwyczajną wrażliwość na krzywdę dzieci. Teraz nie mogę spokojnie oglądać reklam w których chore dzieci proszą o sms-a. Nie ma siły – muszą polecieć łzy.
To moje subiektywne spojrzenie na ten temat .Ciekawa jestem jak to było w Waszym przypadku J
Nadal wersja 2w1 ;) 

czwartek, 23 lutego 2012

Szybko i smacznie czyli przyrządzamy Tartę


Jednym z moich ulubionych dań jest Tarta. Przyrządzam ją dość często i na różne okazje. Część moich znajomych dobrze ją zna bo pojawia się u nas na domówkach. Ma ona tą przewagę nad pizzą, że równie dobrze smakuje na zimno. Tarta składa się z trzech stałych składników: ciasta, sosu jajeczno-śmietanowego i farszu. Ja preferuję farsze warzywne.
U mnie w domu najczęściej jada się tartę z brokułami, szpinakiem, kalafiorem, oliwkami i suszonymi pomidorami i cukinią. Ale można dodać co nam zaproponuje apetyt, pomysłów jest multum.
Podejrzewam, że tarta gości na Waszych stołach już od dawna, ale dla tych co nie znają tego francuskiego przysmaku na zachętę podaję powody aby spróbować ją przyrządzić :
Tarta :
jest szybka i prosta w przygotowaniu
dobrze smakuje na słodko i z warzywami
można ją jeść na ciepło i zimno
jest bardzo sycąca noi pyszna J

Stałym elementem tarty jest ciasto, które jest banalnie proste w przygotowaniu i nawet mój niezdarny braciszek potrafiłby go przyrządzić. Zresztą nie chodzi o to, aby wyrabiać go  godzinami, wręcz przeciwnie – trzeba jak najszybciej połączyć składniki, tak aby powstała kulka. Mogą pozostać grudki masła. Jeśli chcę aby ciasto nabrało śródziemnomorskiego aromatu dodaję do niego łyżeczkę ziół prowansalskich – takie ciasto przyrządzam do nadzienia z czarnych oliwek i suszonych pomidorów.

Składniki Ciasta (na formę o średnicy 29cm)
1,5 szklanki mąki pszennej
125 g masła (pół kostki)
1 łyżka oliwy z oliwek
¼  szklanki zimnej wody
szczypta soli

Wyrobione ciasto - którego zrobienie nie zajmie nam więcej niż 5 min – kładę na wytłuszczonej formie i ugniatam palcami na całej powierzchni (można go rozwałkować) aż po brzegi. Następnie wkładam do lodówki na godzinę, jeśli się spieszymy wystarczy 0,5 h.

Następnie przygotowuję Sos, potrzebne będą:
½ szklanki śmietany 12% lub 18%
¼ szklanki mleka
½ szklanki startego żółtego sera
2 jajka
sól, pieprz, przyprawy (zioła prowansalskie, czosnek granulowany, vegeta, itp)

Roztrzepane jajka łączę z pozostałymi składnikami.



Warzywa przed wyłożeniem na ciasto należy wcześniej zblanszować.
Ja przedstawiam dziś przepis na tartę ze szpinakiem. Do tego celu używam szpinak rozdrobniony Hortex-u, a w lecie świeżego szpinaku.
Na łyżeczce masła podsmażam go na patelni, dodaję 2 ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę, przyprawiam solą i pieprzem dość sporo, gdyż ma on raczej nijaki smak. Po 3 minutach ściągam z ognia.





Ciasto można wcześniej włożyć do pieca na 5 min aby się trochę przypiekło. Następnie wykładam farsz, zalewam sosem jajeczno-śmietanowym i do pieca ponownie – tym razem na 35-45 min w temp 200 st C.

Tak wygląda efekt końcowy




Ponieważ nie lubię się rozdrabniać, razem z obiadem dla nas „dorosłych”, przy okazji przygotowuję coś na Olka. W tym wypadku część szpinaku z patelni odkładam dla niego i łączę z ugotowaną kaszą jaglaną plus odrobina majonezu dla smaku.




Tym prostym sposobem mam obu panów zadowolonych i najedzonych, a ja satysfakcję, że zjedli zdrowo i smacznie.  

wtorek, 21 lutego 2012

Ufo na ziemi czyli świat oczami dziecka


Mam w domu żywe srebro w postaci 16-sto miesięcznego synka. Do niedawna jego wzmożony przejaw ruchliwości powodował u mnie wyższe ciśnienie krwi oraz irytacje połączoną z klnięciem pod nosem. Nie trudno się dziwić, kiedy prawie cały dzień spędzałam na bieganiu za dzieckiem w celu uniknięcia nieszczęśliwego wypadku. Wydawało mi się, że syn robi mi na złość, ponieważ im bardziej czegoś zabraniałam, tym on bardziej tego chciał. Dodatkowo interesowały go wyłącznie niebezpieczne przedmioty czy urządzenia, a dwa wielkie pudła z zabawkami leżały odłogiem. Myślałam: Co za dziwne dziecko ! Czemu nie chce się bawić klockami albo autkiem tylko wchodzi na krzesło, próbuje szturchać palcem w gniazdku elektrycznym, ściąga ze stołu sztućce, otwiera szuflady, rzuca buletką, itp przykładów można mnożyć wiele.
Aż w końcu mnie olśniło – spojrzałam na świat oczami dziecka. Empatia – to była odpowiedź. Wyobraźcie sobie, że ktoś wsadza Was w rakietę kosmiczną i lądujecie na obcej planecie na której panują obce Wam zasady, Oni mówią w dziwnym języku, wszystko jest inne niż to, co znaliście do tej pory… Autochtoni tej krainy wydają się być przyjaźnie nastawieni, próbują nawet pokazywać Wam ten nowy świat, jednak gdy Wy sami próbujecie poznać go na własną rękę, Oni zaczynają się denerwować, krzyczeć i odciągać nas siłą. Nie wiemy czemu się złoszczą – przecież nic złego nie zrobiliśmy, chcemy tylko samodzielnie sprawdzić jak działają panujące tu reguły. Im bardziej Oni Wam tego zabraniają, tym bardziej Wy chcecie to poznać. Zakazany owoc smakuje najlepiej – czyż nie?
Naturalną potrzebą dziecka jest eksploracja świata. Niestety czasem za cenę siniaka czy zadrapań. W ten sposób maluch uczy się Naszego świata, który dla niego jest jeszcze obcym, nieoswojonym kosmosem.
W domu stosuję zasadę: Zmęcz dziecko, zanim Ono zmęczy Ciebie. Jest to idealna metoda dla rodziców „żywych sreber”. Pomysły na ruchowe zabawy z dzieckiem będą w przyszłych postach J

A to mój urwis jak się zmęczy ;)


Dylematy porannej mamy

Co zrobić dziecku na śniadanie? Odpowiedź jest prosta : kanapki, jajecznica, parówki, twarożek, płatki z mlekiem itd. Problem pojawia się gdy dziecko jest alergikiem lub ma skazę białkową. I wtedy jadłospis takiego łasucha kurczy się w zastraszającym tempie. Nabiał odpada i wtedy pozostaje wędlina, dżemy i warzywa. Wbrew pozorom, to nie jest taki ubogi zestaw. Pod tymi trzema hasłami kryje się rozmaita ilość przepisów i sposobów na śniadaniowe uczty. Będę co jakiś czas dzieliła się pomysłem na śniadanie dla alergika.
Dziś przedstawiam przepis na smakowitą PASTĘ Z AWOKADO. Potrzebne będą:
1 awokado
2 ząbki czosnku
sok z cytryny lub limonki
sól
pieprz (najlepiej biały)
żółtko jajka wiejskiego ugotowane na twardo rozdrobnione (opcjonalnie)
2 łyżeczki dobrego majonezu (opcjonalnie)


Awokado rozdrabniamy widelcem i łączymy z wszystkimi składnikami aby powstała gładka masa, którą następnie smarujemy chleb - najlepiej razowy.
Ja dodaję na wierzch kiełki lucerny lub soi - smakuje świetnie nie tylko Olkowi :)






Polecam ten przepis ze względu na jego wartości odżywcze w porze zimowej gdy panuje ogólny deficyt świeżych aromatycznych warzyw.

Co nie co o CC - czyli strach ma Wielkie oczy


Ten post chciałam poświęcić tematowi < Poród >. Mój zawód i moje doświadczenia zmuszają mnie do podzielenia się z Wami kilkoma uwagami.  Przyszłe mamy mają różne wyobrażenia tego zbliżającego się wielkimi krokami wydarzenia. Niektóre piszą plan porodu, inne przygotowują się do niego w szkole rodzenia, jeszcze inne czytają wszystkie książki, gazety dla mam, aby poznać wszystkie nowinki i trendy związane z rozwiązaniem. Są też takie mamy ( ale sądzę, że niewiele i są to przede wszystkim wieloródki - dla niewtajemniczonych - mama po raz drugi lub enty) które nie przywiązują do porodu większej wagi, zdanie: Co ma być to będzie - najlepiej odzwierciedla ich stan ducha. 
Z pewnością kobieta ciężarna, która dużo wie na temat porodu, jest w pozycji lepszej, niż ta, która ten temat omija z daleka. A to dlatego, bo wie, czego się spodziewać, co ją czeka i jak może sobie pomóc gdy nadejdą bolesne skurcze.  
Coś czego się boimy staje bardziej oswojone i „mniej kolczaste” niż gdy nie wiemy nic o potencjalnym obiekcie strachu. Dlatego rada dla kochanych Ciężarówek – czytajcie jak najwięcej, pytajcie dosłownie o wszystko Waszych położników i położne. Jest tyle sposobów łagodzenia bólu porodowego – pozycje, odpowiednie ruchy ciała, techniki oddychania, masaż, oddziaływanie wody, zastosowanie aparatu TENS, akupresura, aromaterapia, muzykoterapia itp. Jest cały arsenał środków przeciwbólowych – wystarczy teraz wybrać co nam pasuje najbardziej. Oczywiście dla osób z niskim progiem bólowym polecam znieczulenie zewnątrzoponowe  - ja skorzystałam i polecam.
Nie chcę się tu rozpisywać o własnym porodzie – jest on daleki w opisie od książkowego przebiegu fizjologicznego porodu. Ale parę uwag muszę tu zamieścić, aby obalić niektóre stereotypy.
Mimo, że w dniu porodu byłam osobą która wie na ten temat porodu więcej niż przeciętna ciężarna ( wynikało to z faktu wykształcenia, zainteresowań, przebytych szkoleń ) i co za tym idzie, miałam wizje swojego porodu jawiącego się jako naturalny, w głębokiej relaksacji, umiarkowanie bolesny i w zgodzie z naturą. Hmm niestety moja wizja została brutalnie zderzona z rzeczywistością. Rodziłam prawie 3 dni, stosowałam wszystkie mi znane sposoby na przyspieszenie rozwarcia, a także zmniejszenie bólu – wszystko zawiodło. Ostatecznie mój synek przyszedł na świat przez cesarskie cięcie. Nie mogłam przypuszczać, że w trakcie porodu okaże się, że cierpię na tzw dystocje szyjkową – zaburzenia w rozwieraniu szyjki macicy. Mój pogląd na te sprawy stał się dwuwymiarowy – od tamtej chwili nie uważam, że TYLKO poród drogami natury jest właściwy i fizjologiczny. Bo niestety gdyby fizjologia wzięła górę, to mnie i mojego synka nie byłoby na tym świecie…
A połóg wspominam jako naprawdę niesamowity okres w moim życiu – byłam aktywna, pełna energii, karmiłam piersią bez problemów przez 8 miesięcy i nie zauważyłam, żeby sposób przyjścia na świat dziecka miał tu jakiś wpływ. Piszę to przede wszystkim dla przyszłych mam, które mają zaplanowane CC i boją się jak sobie poradzą w połogu. Nie ma najmniejszych obaw. Mogę nawet zaryzykować stwierdzenie że blizna po CC goi się lepiej i szybciej niż blizna na kroczu, które jest narażona na wilgotne i kwaśne środowisko moczu i kału.
Proszę mnie źle nie zrozumieć, poród drogami natury jest najwłaściwszym sposobem przyjścia na świat dziecka. Mój wpis jest tylko przeciwstawieniem się i sprostowaniem niepochlebnym opiniom na temat połogu po CC. Opinia moja wynika nie tylko z własnych doświadczeń ale i wielu innych kobiet które mają za sobą poród zakończony CC.
Komentarze mile widziane J
Pozdrawiam 


Witajcie, ten blog powstał z potrzeby serca. Jestem pełnoetatową mamą, która (nie wstydzę tego stwierdzić) postanowiła nie iść do pracy po urlopie macierzyńskim. Każda decyzja ma swoje plusy i minusy. Mamy pracujące narzekają na ograniczony kontakt z dzieckiem, mamy wychowujące dziecko w domu czasem mają po dziurki w nosie towarzystwa swojego Milusińskiego. Moje zdanie jest takie, że życie ma swoje etapy i każdy trzeba przeżyć najlepiej jak tylko można. Kiedyś usłyszałam takie zdanie od koleżanki : „Nie po to urodziłam dziecko, żeby zaraz iść do pracy” I ja - może nie w pełni - ale zgadzam się z tym stwierdzeniem. Ten krótki etap – trzech lat – chcę blisko dzielić z dzieckiem, odkryć jego temperament, przyzwyczajenia, upodobania – jednym słowem – poznać swoje dziecko na tyle  aby móc kiedyś powiedzieć do syna – zrobiłam bardzo wiele żebyś był szczęśliwym dzieckiem.
Chciałabym przede wszystkim wymieniać się tu wiedzą, doświadczeniami, uwagami, informacjami na różne tematy związane z ciążą, porodem, rodzicielstwem, wychowywaniem,  a także jadłospisem małych alergików i formami spędzania czasu z dzieckiem i bez dziecka J
Jestem z wykształcenia fizjoterapeutką, instruktorką szkoły rodzenia, doulą (niestety niepraktykującą ale z wiedzą do podzielenia się). Jeśli mamy w stanie błogosławionym miałyby pytania odnośnie przygotowania do porodu – chętnie coś podpowiem.
Od jakiegoś czasu zaczytuję się w różnych książkach o wychowywaniu dziecka i muszę stwierdzić, że ten temat zaczyna mnie fascynować. Poza tym jestem kinomaniakiem –  potrafię przegadać cały dzień i noc z osobą o podobnej pasji J Z uwagi na zawód wyuczony – uwielbiam aktywność fizyczną, szczególnie jogging i jazdę na rowerze.
Pragnę również skupić na moim blogu, mamuśki z Krakowa i okolic, które chcą podzielić się na forum ulubionymi miejscami w mieście na spacer, kawkę, obiad, spotkania towarzyskie itp lub ostrzegać o różnych miejskich pułapkach na które może natknąć się  mama z dzieckiem.
Tak wygląda wstęp. W następnych postach będę rozwijać tematy o których tu wspomniałam.
Miłego dnia