wtorek, 21 lutego 2012

Co nie co o CC - czyli strach ma Wielkie oczy


Ten post chciałam poświęcić tematowi < Poród >. Mój zawód i moje doświadczenia zmuszają mnie do podzielenia się z Wami kilkoma uwagami.  Przyszłe mamy mają różne wyobrażenia tego zbliżającego się wielkimi krokami wydarzenia. Niektóre piszą plan porodu, inne przygotowują się do niego w szkole rodzenia, jeszcze inne czytają wszystkie książki, gazety dla mam, aby poznać wszystkie nowinki i trendy związane z rozwiązaniem. Są też takie mamy ( ale sądzę, że niewiele i są to przede wszystkim wieloródki - dla niewtajemniczonych - mama po raz drugi lub enty) które nie przywiązują do porodu większej wagi, zdanie: Co ma być to będzie - najlepiej odzwierciedla ich stan ducha. 
Z pewnością kobieta ciężarna, która dużo wie na temat porodu, jest w pozycji lepszej, niż ta, która ten temat omija z daleka. A to dlatego, bo wie, czego się spodziewać, co ją czeka i jak może sobie pomóc gdy nadejdą bolesne skurcze.  
Coś czego się boimy staje bardziej oswojone i „mniej kolczaste” niż gdy nie wiemy nic o potencjalnym obiekcie strachu. Dlatego rada dla kochanych Ciężarówek – czytajcie jak najwięcej, pytajcie dosłownie o wszystko Waszych położników i położne. Jest tyle sposobów łagodzenia bólu porodowego – pozycje, odpowiednie ruchy ciała, techniki oddychania, masaż, oddziaływanie wody, zastosowanie aparatu TENS, akupresura, aromaterapia, muzykoterapia itp. Jest cały arsenał środków przeciwbólowych – wystarczy teraz wybrać co nam pasuje najbardziej. Oczywiście dla osób z niskim progiem bólowym polecam znieczulenie zewnątrzoponowe  - ja skorzystałam i polecam.
Nie chcę się tu rozpisywać o własnym porodzie – jest on daleki w opisie od książkowego przebiegu fizjologicznego porodu. Ale parę uwag muszę tu zamieścić, aby obalić niektóre stereotypy.
Mimo, że w dniu porodu byłam osobą która wie na ten temat porodu więcej niż przeciętna ciężarna ( wynikało to z faktu wykształcenia, zainteresowań, przebytych szkoleń ) i co za tym idzie, miałam wizje swojego porodu jawiącego się jako naturalny, w głębokiej relaksacji, umiarkowanie bolesny i w zgodzie z naturą. Hmm niestety moja wizja została brutalnie zderzona z rzeczywistością. Rodziłam prawie 3 dni, stosowałam wszystkie mi znane sposoby na przyspieszenie rozwarcia, a także zmniejszenie bólu – wszystko zawiodło. Ostatecznie mój synek przyszedł na świat przez cesarskie cięcie. Nie mogłam przypuszczać, że w trakcie porodu okaże się, że cierpię na tzw dystocje szyjkową – zaburzenia w rozwieraniu szyjki macicy. Mój pogląd na te sprawy stał się dwuwymiarowy – od tamtej chwili nie uważam, że TYLKO poród drogami natury jest właściwy i fizjologiczny. Bo niestety gdyby fizjologia wzięła górę, to mnie i mojego synka nie byłoby na tym świecie…
A połóg wspominam jako naprawdę niesamowity okres w moim życiu – byłam aktywna, pełna energii, karmiłam piersią bez problemów przez 8 miesięcy i nie zauważyłam, żeby sposób przyjścia na świat dziecka miał tu jakiś wpływ. Piszę to przede wszystkim dla przyszłych mam, które mają zaplanowane CC i boją się jak sobie poradzą w połogu. Nie ma najmniejszych obaw. Mogę nawet zaryzykować stwierdzenie że blizna po CC goi się lepiej i szybciej niż blizna na kroczu, które jest narażona na wilgotne i kwaśne środowisko moczu i kału.
Proszę mnie źle nie zrozumieć, poród drogami natury jest najwłaściwszym sposobem przyjścia na świat dziecka. Mój wpis jest tylko przeciwstawieniem się i sprostowaniem niepochlebnym opiniom na temat połogu po CC. Opinia moja wynika nie tylko z własnych doświadczeń ale i wielu innych kobiet które mają za sobą poród zakończony CC.
Komentarze mile widziane J
Pozdrawiam 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz