Ten post chciałam poświęcić
tematowi < Poród >. Mój zawód i moje doświadczenia zmuszają mnie do
podzielenia się z Wami kilkoma uwagami. Przyszłe mamy mają różne
wyobrażenia tego zbliżającego się wielkimi krokami wydarzenia. Niektóre piszą
plan porodu, inne przygotowują się do niego w szkole rodzenia, jeszcze inne
czytają wszystkie książki, gazety dla mam, aby poznać wszystkie nowinki i
trendy związane z rozwiązaniem. Są też takie mamy ( ale sądzę, że niewiele i są
to przede wszystkim wieloródki - dla niewtajemniczonych - mama po raz drugi lub
enty) które nie przywiązują do porodu większej wagi, zdanie: Co ma być to
będzie - najlepiej odzwierciedla ich stan ducha.
Z pewnością kobieta ciężarna, która
dużo wie na temat porodu, jest w pozycji lepszej, niż ta, która ten temat omija
z daleka. A to dlatego, bo wie, czego się spodziewać, co ją czeka i jak może
sobie pomóc gdy nadejdą bolesne skurcze.
Coś czego się boimy staje bardziej oswojone i „mniej
kolczaste” niż gdy nie wiemy nic o potencjalnym obiekcie strachu. Dlatego rada
dla kochanych Ciężarówek – czytajcie jak najwięcej, pytajcie dosłownie o wszystko
Waszych położników i położne. Jest tyle sposobów łagodzenia bólu porodowego –
pozycje, odpowiednie ruchy ciała, techniki oddychania, masaż, oddziaływanie
wody, zastosowanie aparatu TENS, akupresura, aromaterapia, muzykoterapia itp.
Jest cały arsenał środków przeciwbólowych – wystarczy teraz wybrać co nam
pasuje najbardziej. Oczywiście dla osób z niskim progiem bólowym polecam
znieczulenie zewnątrzoponowe - ja
skorzystałam i polecam.
Nie chcę się tu rozpisywać o własnym porodzie – jest on
daleki w opisie od książkowego przebiegu fizjologicznego porodu. Ale parę uwag
muszę tu zamieścić, aby obalić niektóre stereotypy.
Mimo, że w dniu porodu byłam osobą która wie na ten temat
porodu więcej niż przeciętna ciężarna ( wynikało to z faktu wykształcenia,
zainteresowań, przebytych szkoleń ) i co za tym idzie, miałam wizje swojego
porodu jawiącego się jako naturalny, w głębokiej relaksacji, umiarkowanie
bolesny i w zgodzie z naturą. Hmm niestety moja wizja została brutalnie
zderzona z rzeczywistością. Rodziłam prawie 3 dni, stosowałam wszystkie mi
znane sposoby na przyspieszenie rozwarcia, a także zmniejszenie bólu – wszystko
zawiodło. Ostatecznie mój synek przyszedł na świat przez cesarskie cięcie. Nie
mogłam przypuszczać, że w trakcie porodu okaże się, że cierpię na tzw dystocje
szyjkową – zaburzenia w rozwieraniu szyjki macicy. Mój pogląd na te sprawy stał
się dwuwymiarowy – od tamtej chwili nie
uważam, że TYLKO poród drogami natury jest właściwy i fizjologiczny.
Bo niestety gdyby fizjologia wzięła górę, to mnie i mojego synka nie byłoby na
tym świecie…
A połóg wspominam jako naprawdę niesamowity okres w moim
życiu – byłam aktywna, pełna energii, karmiłam piersią bez problemów przez 8
miesięcy i nie zauważyłam, żeby sposób przyjścia na świat dziecka miał tu jakiś
wpływ. Piszę to przede wszystkim dla przyszłych mam, które mają zaplanowane CC
i boją się jak sobie poradzą w połogu. Nie ma najmniejszych obaw. Mogę nawet
zaryzykować stwierdzenie że blizna po CC goi się lepiej i szybciej niż blizna
na kroczu, które jest narażona na wilgotne i kwaśne środowisko moczu i kału.
Proszę mnie źle nie zrozumieć, poród drogami natury jest
najwłaściwszym sposobem przyjścia na świat dziecka. Mój wpis jest tylko przeciwstawieniem
się i sprostowaniem niepochlebnym opiniom na temat połogu po CC. Opinia moja
wynika nie tylko z własnych doświadczeń ale i wielu innych kobiet które mają za
sobą poród zakończony CC.
Komentarze mile widziane J
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz